wtorek, 12 stycznia 2016

Dwa miesiące za mną :-)

Witam ponownie!


Nie pisałam od dawien dawna, miało być regularnie ;-). Nie będę się usprawiedliwiać, powiem tylko, że nastał trochę zakręcony czas w moim życiu. Jestem w trakcie trzeciego miesiąca kuracji Aknenorminem (zaczęłam trzecie opakowanie). Moja dawka podczas dwóch pierwszych opakowań było to 40mg, na ostatniej wizycie została zwiększona do 50mg - rano 20+10 i wieczorem 20 :-). Zdaje się, że organizm oszczędza mi większość skutków ubocznych opisanych w ulotce. Skóra pozostaje matowa cały dzień, co do tej pory było dla mnie abstrakcją. Z tych najmniej fajnych rzeczy to fakt, że przez półtora miesiąca miałam solidny wysyp - zmiany ropne o extra rozmiarach, odstające od skóry... Trochę przez ten czas dostałam "po głowie" psychicznie, bo jestem z natury wrażliwcem i na punkcie swojej twarzy od zawsze miałam świra. Kilka weekendów przesiedziałam więc w domu, nie miałam ochoty nikomu się w takim stanie pokazywać. Starałam się jednak nie myśleć tylko pesymistycznie; powtarzałam sobie, że to chwilowe, a perspektywa tego, co nadejdzie kiedy wysyp minie dawała mi anielską cierpliwość.





Złoty środek ;-)
Jako, że pracuję z klientami, dostawałam "złote rady" jak pozbyć się owego problemu... Najtrafniejsza z nich to - uwaga, uwaga - "Przekroić zielone jabłko i przyłożyć na te brodawki, potem to jabłko zakopać w ziemi i po miesiącu nie będzie śladu!" ;D Pozwólcie, że komentarz zostawię Wam... Całe szczęście, najgorsze co widoczne gołym okiem mam już za sobą. Od dwóch tygodni prawie nic nie wyskoczyło, cera jest ładna, co nie znaczy oczywiście idealna. Zaskórniki (jeszcze) siedzą, śladów pełno, jednak powoli zaczynają blednąć. Co do pozostałych skutków ubocznych, to naturalnie wysusz ust i kącików, suche włosy (to akurat pozytywny skutek - szybciej rosną i są bardziej lśniące, myję 2x w tygodniu), suchość oczu (rano, żeby móc je otworzyć nie obejdzie się bez kropelek) i sucha śluzówka nosa, co chyba przysparza najwięcej kłopotu, mocniejsze dmuchnięcie w chusteczkę i zaczyna kapać krew.

Ku przestrodze!
Może ktoś z Was zastanawiał się nad kwestią picia alkoholu podczas kuracji. Nie powiem, że nie zdarzyło mi się parę razy wypić piwka. Jednak w Święta miałam rodzinną imprezę i po spożyciu większej ilości miałam mocny krwotok z nosa, co bardzo mnie zaniepokoiło. Trwał dość długo, bo ok. 10 minut i był wyjątkowo intensywny. Przysporzyło mi to niemało stresu, więc mam swoją nauczkę i nie będę już szaleć w tej kwestii, tym bardziej teraz, kiedy mam zwiększoną dawkę. No i najważniejsze - to, jakie męczarnie trzeba przechodzić gdy nadchodzi kac - nie polecam nikomu. Mnie osobiście towarzyszyło uczucie mega kaca nie przez parę godzin, jak to zazwyczaj bywa, a przez 3 DNI! 3 bite dni chodziłam chora, a to dlatego, że podczas kuracji metabolizm alkoholu jest strasznie spowolniony. Never again :-P

Na zdjęciu po lewej stronie stan mojej skóry niedługo przed świętami i po prawej parę dni temu. Uwierzcie, że to co zostało to w 90% ślady. Teraz pozostało czekać tylko aż zbledną i będzie pięknie.



A tak prezentowała się i prezentuje obecnie ładniejsza, lewa strona:





Jak widać, pierwsze efekty już są. I mogę śmiało stwierdzić, że już na ten moment są dla mnie zadowalające...a przecież to dopiero 2 miesiące! Kiedy jest kiepsko, perspektywa życia bez trądziku jest wręcz nie do wyobrażenia, ale kiedy te marzenia powoli stają się rzeczywistością, życie staje się o wiele piękniejsze. Wzrasta pewność siebie, samoocena, otwartość na kontakty z innymi. Nagle stajesz się lepszą wersją siebie. Ja bynajmniej, w końcu zaczynam czerpać z życia garściami! Dziękuję za dotrwanie do końca postu. Zapraszam do pozostawienia paru słów. Do usłyszenia! :-)